Time is up. To już jest ten czas.
Teraz to już naprawdę. Psychicznie do tego wyjazdu przygotowuję się i oswajam się z nim od prawie czterech miesięcy.
Myślę, planuję, marzę, rozmawiam i mimo wszystko dalej obawiam się.
Jak to będzie ?
ale jeszcze jest dziś, zostało 5 dni i ... no właśnie. i zniknę z miejsca do którego należę i które kocham, na tak długo, że będę tęsknić za każdą pierdołą czy drobiazgiem. patrząc racjonalnie i ufając logice, wyjechać warto w sumie z każdego względu i zdaję sobie z tego sprawę, ale żal i smutek pozostaje. i nie zniknie aż nie wrócę tu i nie osiedle na polskiej ziemi. Ostatecznie, permanentnie i nieodwracalnie.
Taki jest plan.
Rok temu w lutym, gdy wróciłem po drugim pobycie na obczyźnie, powiedziałem sobie że nigdy więcej.
Nie wyszło.
Ale mam nadzieję że ten raz, będzie tym ostatnim.
Długim i trudnym zarazem, ale tak jak już pisałem (
zobacz ) ten raz będzie inny.
I zacytujcie mi te zdanie, jak za 40 lat dalej nie będę chciał wrócić :)
Ale do rzeczy. żegnałem się i czerpałem z każdego kolejnego spotkania jak najwięcej, ale tak się nie da.
ale nie da się spotkać ze wszystkimi znajomymi czy rodziną.
piwkowaliśmy i mówiliśmy sobie 'baj baj' od dawna, ale tak naprawdę nie pożegnałem się z milionem ludzi..
i wiem, że z większością z nich się nie pożegnam. bo po prostu zabraknie mi czasu.
ale chciałbym bardzo podziękować tym, którzy dotarli na oficjalną pożegnalną imprezę czarnych charakterów !

Dzięki Wam obecnym tam,była to najlepsza impreza i najlepsze możliwe pożegnanie jakie mogłem mieć. Mimo iż minął już tydzień od tego dnia, dalej nie mogę wyjść z zachwytu.
Przez Was, ciężko mi wyjeżdżać.
Dziękuję.