Translate

czwartek, 28 marca 2013

Wizyta na dole

Dziś po raz pierwszy zjechałem do tunelu, zejściem 5-6 tuż obok eksperymentu CMS.
Więcej info wkrótce !


Musicie wybaczyć mi chwilowy przestój z nowościami, 
niestety napisałem pięknego i długiego posta w którym opisuję jak to było
tam na dole, aczkolwiek przez jakiś błąd straciłem go. 
Na razie mam focha na bloga, ale już dzisiaj albo jutro napis
wszystko dokładnie i od nowa.
    

poniedziałek, 25 marca 2013

22.03.2013

To był zdecydowanie najdłuższy i najcięższy dzień w pracy.
Ale od początku.
Musiałem pojechać 'wcześniej' do pracy, bo dostałem poprawiony kontrakt i najwyższa pora była by założyć konto w banku. Szwajcarskim banku. Teraz, jak będę chciał założyć gdzieś indziej, to chyba tylko kajmany zostają :)

Spotkanie zaczęło się o 11:45, była nasza grupa, grupa Greków, grupa Rosjan oraz szefostwo.
Polegało ono na tym, byśmy się porządnie zintegrowali. Przygotowano poczęstunek, napoje, a przede wszystkim (była to pora obiadowa) paręnaście litrów wina i kilkadziesiąt butelek piwa.
Jak integracja to integracja. Tu nie ma czegoś takiego że jestem w pracy i nie mogę. Tego dnia wręcz musieliśmy. Były najważniejsze osoby odpowiedzialne za nasz projekt (LS1 - Long Shutdown 1). Porozmawialiśmy, pośmialiśmy się i w ramach dalszej integracji umówiliśmy się z Grekami na granie w kosza. Pograliśmy, fajnie było, ale nadszedł w końcu wieczór.
Skoro już tak pięknie go zaczęliśmy na spotkaniu, trzeba było go kontynuować.
Zaprosiliśmy całą naszą grupę i spotkaliśmy się u nas w mieszkaniu. Obejrzeliśmy razem piękny mecz w wykonaniu naszej reprezentacji, niewybrednie go komentując, aż padła propozycja.
Pograjmy w mafię. Dawno się tak nie bawiłem, choć nic na to nie wskazywało na początku, ponieważ na jedenaście osób tylko trzy miały jakąkolwiek styczność z tą grą wcześniej.
Graliśmy ponad 5 godzin i dopiero około trzeciej nad ranem ekipa mieszkająca w hostelu, zdecydowała się wrócić. Wiem jedno - jeszcze to powtórzymy.
A skoro już napomknąłem o naszym teamie, oto Oni.

niedziela, 24 marca 2013

21.03

W czwartek około godziny 8:00 zaczęliśmy w praktyce trenować otwieranie i zamykanie interkonekcji - tzw. Mieszków W i M.
Moja grupa zaczęła. Zastaliśmy połączenie otwarte, więc najpierw musieliśmy je zamknąć - to jest ta dłuższa część pracy. Najpierw Mieszek M, potem 'termal shield' następnie pierwsza warstwa MLI (izolacja termalna), kolejna warstwa 'termal shielda' następnie 2 warstwy MLI i zewnętrzna obudowa, która uszczelnia, by całość była w perfekcyjnej próżni, gdyż tylko wtedy uda się osiągnąć temperaturę 1,9°K (-271,1°C).
Ale wróćmy do treningów. Zamknęliśmy całość w 1h30min. Potem otwieranie, czyli czynności wymienione wcześniej dokładnie w odwrotnej kolejności. To jest ta szybsza i prostsza część. Tu nam zeszło 60 min.
Teraz ciekawostka. Gdy już zaczniemy pracę przy LHC pod ziemią, dzień pracy będzie wynosił 8h, czyli tak jak u nas. Plan pracy zakłada że codziennie będziemy otwierać (i/lub zamykać) 3 połączenia  na każdy team. Są 3 teamy polskie i 3 teamy greckie.  Sami policzcie ile czasu nam zostanie. Tak tu się pracuję, na wszystko jest przeznaczone 2 razy więcej czasu niż powinno być, bo ma być zrobione na spokojnie, w bezpieczny sposób i przede wszystkim dokładnie. Żadnej presji czasu, czy nerwowej atmosfery.
Tak minął czwartek - na razie najdłuższy dzień pracy. W sumie jakieś 7 godzin.

wtorek, 19 marca 2013

Dzień pierwszy cd + dzień drugi

Nuda.
Rejestracji ciąg dalszy. Musieliśmy pozaliczać rożne testy bezpieczeństwa, dzięki którym dostaliśmy przepustkę do zejścia do LHC. Testy przeważnie były z nielimitowaną ilością podejść,
więc zrobiłem je nie tylko sobie, a także pomogłem zrobić je trzem naszym 'starszym panom'.
Tak szczerze mówiąc to znam wszystkie pytania jak i odpowiedzi na pamięć, gdyby ktoś potrzebował zrobić któryś z tych kursów - dogadamy się.
W sumie to był dosyć pracowity dzień, ponieważ byliśmy fizycznie na terenie miasteczka CERN'owskiego bite 8 godzin, co jak się przekonacie będzie dla nas rzadkością.


Dla porównania, dzień drugi zaczął się o 9 rano, odebraliśmy personalne dozymetry ( co to? ),


pojechaliśmy na 'szkolenie' BHP, które polegało na oglądaniu slajdów i ... a co Wam będę mówił, przecież wiecie jak takie spotkania wyglądają.

Żeby zejść do tunelu LHC, poza kursami, o których mówiłem wcześniej, trzeba mieć ze sobą kilka niezbędnych rzeczy:
-Karte ID
-Dozymetr
-Robocze ciuszki
-Buty z blachą
-Kask
-Maska tlenowa na wypadek awarii
oraz najciekawsza rzecz, aby wejść muszę włożyć do czytnika Dozymetr i zeskanować siatkówkę oka i właśnie to było najciekawszym punktem dzisiejszego, jakże krótkiego dnia. Zdjęcia siatkówki oka. Bardzo miła Pani obsługująca stanowisko Biometryczne, miała spory ubaw, gdy podchodziły kolejne osoby i nie wiedziały co je czeka , co chwilkę było tylko słychać 'closer pleas' albo 'open your eyes wider'. Sytuacja była przezabawna, gdy trzeba było zrobić poważną minę, zrobić wytrzeszcz oczu, a wszyscy dookoła żartowali i śmiali się w najlepsze. Przykład? Paweł, spójrz w ten aparacik tak jakbyś wypłaty nie dostał. Dokładnie taką minę trzeba było mieć podczas skanowania. Było śmiesznie
 To było wszystko co mieliśmy zaplanowane na dzisiaj. Łączny czas pracy - 2,5 godziny.
Reszta dnia wolna.

Teraz czekam tylko aż poprawią mi kontrakt, bo w systemie widnieje pod nazwiskiem Taduj. Słyszałem w życiu o różnych przekrętach nazwiskowych, ale mi przydarzył się takowy po raz pierwszy.

poniedziałek, 18 marca 2013

Dzień pierwszy



Mimo iż de facto, umowy nie podpisałem, ponieważ zrobiono mi błąd w nazwisku,
od dzisiaj rana, jestem już nie tylko pracownikiem Politechniki Wrocławskiej
ale także Technikiem w CERN'ie.

Odebrałem piękne robocze ciuszki i w czwartek zaczynamy treningi otwierania Mieszka W.

Aaale jak ?

Pierwsze pytanie, które nasuwa się na myśl.
Skąd ja się tutaj wziąłem?
Co ja tu robię?
Pewien kolega powiedział wręcz   ' Po co Ty tam? '

Za każdym razem odpowiadałem tak samo:
Mam świetne znajomości i niewyobrażalne szczęście.
No i opiekę z Niebios.
Bo to prawda. 


Ale od początku. Pewien znajomy w listopadzie wysłał mi sms'a.
Z hipotetyczną ofertą pracy. Zastanawiałem się długo..
Jakieś 13 setnych sekundy. 


Było jedno spotkanie, potem drugie, potem pełne grozy badania (  zobacz  )
aż od 22 lutego, jestem pracownikiem Politechniki Wrocławskiej
zatrudnionym na stanowisku Technik, oddelegowanym do pracy
przy obsłudze obiektu badawczego jakim jest 
akcelerator Wielki Zderzacz Hadronów.

Nie będę przedłużał. Więcej info wkrótce .



Tomek - dziękuję. Do końca życia będę Ci wdzięczny. 

niedziela, 17 marca 2013

Targi

 
 
W Genevie w halach Palexpo trwaja wlasnie miedzynarodowe targi samochodowe, ktore wczoraj odwiedzielismy, zobaczcie co tam zastalismy:
 
 


 
 
Niezle te autka, ale na tych targach, po raz pierwszy pokazano nowe
Lamborgini Veneno, tak sie prezentuje:
 







Wedlug magazynu Auto Swiat, jest to najbrzydsze auto 2013 roku, ja sadze calkiem inaczej. Piekne.
 



Czas start

Jestem. Dojechalem.
Jest cudownie. Pierwsze wrazenie niesamowite.
Ale po kolei. Trasa dluga, zrobilismy prawie 1350km, okolo 19:00 wyjechalismy z Wroclawia,
na granicy tankowanie, ostatni hotdog i w droge!
Dojechalismy okolo 9:30, cala droga prowadzilem sam, a co !

Prawdziwa niespodzianka czekala na mnie dopiero na miejscu, bo dzien wczesniej Czubi z Jackiem podpisali umowe wynajmu mieszkania, wiec jechalem juz na gotowe.

Mieszkanie jest cudowne !



To tylko kuchnia i salon, ale wrazenie robi niesamowite,
z okna mamy widok na Mont Blanc.

Mieszkamy we 4, koszta sa relatywnie niskie, a miejsca jest od groma - taki byl plan.



W dalszym ciagu nie mamy internetu w mieszkaniu (jeszcze kilka dni...) ale gdy tylko bedzie opisze Wam duzo wiecej i duzo ciekawszych rzeczy .

Jako ciekawostke powiem tylko, ze pierwszego dnia zrobilismy zakupy zycia i umeblowalismy pol salonu (40mkw) i to za grosze.



PS. Przepraszam za brak polskich liter, ale pisze z francuskiej klawiatury :)

piątek, 8 marca 2013

Czas pożegnań

Time is up. To już jest ten czas.
Teraz to już naprawdę. Psychicznie do tego wyjazdu przygotowuję się i oswajam się z nim od prawie czterech miesięcy.
Myślę, planuję, marzę, rozmawiam i mimo wszystko dalej obawiam się.
Jak to będzie ?
ale jeszcze jest dziś, zostało 5 dni i ... no właśnie. i zniknę z miejsca do którego należę i które kocham, na tak długo, że będę tęsknić za każdą pierdołą czy drobiazgiem. patrząc racjonalnie i ufając logice, wyjechać warto w sumie z każdego względu i zdaję sobie z tego sprawę, ale żal i smutek pozostaje. i nie zniknie aż nie wrócę tu i nie osiedle na polskiej ziemi. Ostatecznie, permanentnie i nieodwracalnie.
Taki jest plan.

Rok temu w lutym, gdy wróciłem po drugim pobycie na obczyźnie, powiedziałem sobie że nigdy więcej.
Nie wyszło.
Ale mam nadzieję że ten raz, będzie tym ostatnim.
Długim i trudnym zarazem, ale tak jak już pisałem  ( zobacz )  ten raz będzie inny.
I zacytujcie mi te zdanie, jak za 40 lat dalej nie będę chciał wrócić :)



Ale do rzeczy. żegnałem się i czerpałem z każdego kolejnego spotkania jak najwięcej, ale tak się nie da.
ale nie da się spotkać ze wszystkimi znajomymi czy rodziną.
piwkowaliśmy i mówiliśmy sobie 'baj baj' od dawna, ale tak naprawdę nie pożegnałem się z milionem ludzi..
i wiem, że z większością z nich się nie pożegnam. bo po prostu zabraknie mi czasu.
ale chciałbym bardzo podziękować tym, którzy dotarli na oficjalną pożegnalną imprezę czarnych charakterów !





























Dzięki Wam obecnym tam,była to najlepsza impreza i najlepsze możliwe pożegnanie jakie mogłem mieć. Mimo iż minął już tydzień od tego dnia, dalej nie mogę wyjść z zachwytu.


Przez Was, ciężko mi wyjeżdżać. 
Dziękuję.